Nie byłam za to na bieżąco z własnym życiem, więc zabrakło relacji na gorąco. Spróbuję następnym razem.
Dni Alergii i Nietolerancji Pokarmowej, czyli targi dla alergików, astmatyków, atopików i innych a-, to jak do tej pory jedyne takie wydarzenie w kraju. 21 i 22 listopada w jednym miejscu zgromadzili się przedstawiciele ponad siedemdziesięciu jednostek: fundacji, firm kosmetycznych, producentów zdrowej żywności, specjalnej odzieży, sprzętu AGD, środków czystości i wszystkiego, co przydaje się w codziennym życiu osób związanych z alergią i okolicznymi. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się aż takiego zainteresowania. Według organizatorów, targi odwiedziło ponad 5365 osób. Mogłam to odczuć podczas prób dopchania się do stoiska Fundacji Alabaster, gdzie pomagałam w ogarnięciu Strefy Relaksu. Poza miejscem do odpoczynku, Fundacja zapewniła możliwość indywidualnych konsultacji psychologicznych, grupowego spotkania-wykładu z dietetyczkami, oraz wzięcia udziału w warsztatach dla wszystkich grup wiekowych.
Mimo sporego zainteresowania, udało się i mi kilka razy zwiedzić okoliczne stoiska i zajrzeć na dłużej do tych z kosmetykami. Najbardziej interesowało mnie La Roche-Posay i tu się niestety zawiodłam. Zadałam stacjonującym tam paniom pytanie, usłyszałam lakoniczną odpowiedź. Próbowałam ponownie zagaić i rozkręcić rozmowę, liczyłam na jakąś miłą pogawędkę, albo na to że dowiem się czegoś o składach i produktach - moje zainteresowanie chemią kosmetyczną rośnie, więc zawsze chętnie korzystam z możliwości wymiany opinii ze specjalistą. Skończyło się na przyjrzeniu się wyeksponowanym produktom, grzecznym uśmiechu i przejściu dalej. Szkoda LRP, szkoda. Nie była to na pewno wina zbyt wielu osób kręcących się wokół, bo w danym momencie jedynymi zainteresowanymi byłam ja i osoba mi towarzysząca.
Po drodze - i po środku w moim rankingu - była też Ziaja i Eucerin, które wypadły przyzwoicie, ale nieszczególnie zapadły mi w pamięć. Zdecydowanym zwycięzcą całego wydarzenia jest dla mnie Sylveco. Do tej pory nigdy nie było mi z nimi po drodze, popularne lekkie kremy nie są tym czego szukam, więc na markę nie zwracałam uwagi. Uwijająca się na miejscu ekipa szybko zmieniła moje nastawienie. Samo stoisko przyciągało wzrok kolorami, co stanowiło miłą przeciwwagę dla sterylnych boksów widywanych tu i ówdzie.
Po drodze - i po środku w moim rankingu - była też Ziaja i Eucerin, które wypadły przyzwoicie, ale nieszczególnie zapadły mi w pamięć. Zdecydowanym zwycięzcą całego wydarzenia jest dla mnie Sylveco. Do tej pory nigdy nie było mi z nimi po drodze, popularne lekkie kremy nie są tym czego szukam, więc na markę nie zwracałam uwagi. Uwijająca się na miejscu ekipa szybko zmieniła moje nastawienie. Samo stoisko przyciągało wzrok kolorami, co stanowiło miłą przeciwwagę dla sterylnych boksów widywanych tu i ówdzie.
Za pierwszym razem zatrzymałam się tylko na moment, a to wystarczyło żeby zostały mi przedstawione najważniejsze produkty. Rozmowa z obecnymi tam osobami przebiegała dynamicznie, widoczny był entuzjazm i chęć przedstawienia kosmetyków najlepiej dostosowanych do potrzeb klienta. Dobrze wiem, jak pozytywnie wśród czytelniczek blogów odbierane są opakowania i składy produktów. Ja poza tym jestem bardzo, bardzo zadowolona z bezpośredniego kontaktu z przedstawicielami marki. Z przerwy obiadowej wróciłam z garścią próbek i specjalnie dla mnie przygotowaną odlewką wybranego kremu (używano jednorazowych szpatułek, chapeau bas!). Ponieważ moje fundacyjne rewiry znajdowały się niebezpiecznie blisko Sylveco, ostatecznie i tak skończyło się na zakupach. Za piętnaście złotych stałam się posiadaczką wygładzającego peelingu, gratis dostałam wybraną przeze mnie pełnowymiarową pomadkę, kolejny pakiet próbek, firmowy ołówek i uroczy zielnik - katalog produktów z leksykonem składników. Piętnaście złotych. Ja kupiłam ich produkt, oni mnie.
Dzieci są dla mnie tematem obcym, więc do miejscówek dla posiadaczy tychże raczej się nie zbliżałam. Do Eko Rodziców trafiłam podczas poszukiwania owocowych batoników. Do słodyczy nie dotarłam, ale znalazłam coś innego. Zobaczyłam, nabyłam, a dopiero później dowiedziałam się, do czego służy.
Bawełniany jeż jest wypełniony łuskami gryki. Nie tylko relaksująco szeleści, ale po włożeniu do piekarnika może być termoforem. Po pobycie w zamrażalniku może ukoić ból po nabiciu siniaka, z czego chętnie zaraz skorzystam. Od kilku dni dumnie noszę mojego pierwszego dorosłego guza i zamierzam o niego dbać jak na odpowiedzialną osobę przystało. Poza jeżem wyniosłam też kilka bezpłatnych egzemplarzy pierwszego wydania kwartalnika "Informator Alergika". To na prośbę rodziny i znajomych, bo chcieli mieć na własność coś, co zawiera napisany przeze mnie artykuł.
Jeżeli ktoś chciałby przyjrzeć się wystawcom, tutaj ma udostępnione zdjęcia z targów. Trochę mnie boli brak ostrości i poruszenia, ale... No, da się zobaczyć co potrzebne. Wrażeń estetycznych mogę szukać pod hasłem imię-nazwisko-photography. Wszelkich pozostałych podczas Dni Alergii nie brakowało, więc jeżeli organizatorzy zdecydują się powtórzyć tę akcję, to ja w to wchodzę. Obiema nogami.