27 maja, 2015

Balea & Isana - kakaowe i do ciała


Od dnia w którym wylądowałam na Londyn-Stansted i zaczęły mi ropieć oczy minęły właśnie cztery lata. Zdążyłam w tym czasie przejść kilka atopowych załamań, nauczyć się pielęgnować swoją skórę i odzwyczaić od zapachów. Zapominam o używaniu perfum, czuję się zagubiona przy półce z żelami pod prysznic, czasami nawet czuję zapach własnego bronzera i jest to bardzo uciążliwa sytuacja. Mimo to zdarzają mi się skoki w bok, o których ostatnio opowiadałam (1, 2, 3). Kolejnym były dwa nawilżacze do ciała, zupełnie przypadkiem oba kakaowe.

20 maja, 2015

Żel pod prysznic Isana Urea (trochę kontra żel pod prysznic po prostu Isana)

Zdjęć jako takich nie będzie, wyszło mi małe brzydactwo któremu czarno-biały filtr pomógł tylko trochę. Jeżeli komuś zależy, to tutaj można podejrzeć o czym mówię. W ramach rekompensaty będzie muzyka.


Nadszedł w moim życiu taki moment, w którym stwierdziłam, że wydawanie dziesiątek złotych na specjalistyczne żele pod prysznic nie jest mi niezbędne do wyprowadzenia skóry na prostą. Byłam wtedy po kilku miesiącach ostrzykiwania się dupilumabem, zagoiłam większość ran, a Isana akurat wprowadziła do Rossmannów serię Urea. Od tamtej chwili minęło kilkanaście butelek żelu pod prysznic z rzeczonej linii, jedna trzecia butelki limitowanego żelu Isany i niecała kostka mydła Aleppo, któremu mijał termin ważności.

11 maja, 2015

La Roche-Posay, nowa twarz Lipikaru: AP +


Kiedy byłam jeżem w wieku przedszkolnym, mama przywiozła mi z Niemiec ciastolinę Play-Doh. Później chyba sama siebie przeklinała za ten pomysł, bo o ile ja bawiłam się świetnie, tak jej - kobiecie, po której odziedziczyłam wyraz twarzy i migreny - wybitnie przeszkadzał zapach kolorowej masy. Efekty końcowe zabawy w rzeźbiarza stały na mojej półce bardzo długo, jednak po pewnym czasie zaczęły pokrywać się białym nalotem. Broniłam ich zawzięcie przez rodzicielską kontrolą, a mimo to przegrałam starcie ostateczne. Mojej dziecięcej uwadze może nawet uszłoby zniknięcie figurek, gdyby nie jeden drobny szczegół. Pech chciał, że ze śmieciarki odjeżdżającej spod mojego domu wypadła ciastolinowa świnka i taką stratowaną znalazłam ją na ulicy. Jaka to była trauma dla dziewczynki której wydawało się, że zabawki mają duszę! Jaki smutek narodził się w sercu niespełna dwudziestotrzyletniej dziewczyny, kiedy otwarty balsam do ciała zapachniał dziecięcą rozpaczą!

04 maja, 2015

Ziaja: krem łagodzący dla dzieci i dorosłych, 10% D-panthenolu

Kiedy pewnego razu w aptece dorzuciłam do zapasu leków wszelakich łagodzący krem Ziai (Maja - Mai, tego się trzymajmy) dla dzieci i dorosłych, nie miałam jeszcze za sobą doświadczeń z kokosowym jego odpowiednikiem. Chociaż nawet gdybym już wiedziała jak kiepsko się sprawdził, marka dostałaby pewnie drugą szansę za ładnie brzmiące substancje aktywne. 10% D-panthenolu, lanolina i  - według gugla, znane chyba tylko Zakładowi Produkcji Leków - glicerydy kokosowe za 6,30zł? Moje skażone atopią dłonie zaskrzypiały z radości.

Płaskie opakowanie sprawdza się nieźle w wypchanej po brzegi podręcznej kosmetyczce i trochę gorzej, kiedy jest do połowy puste (see what i did there?) a my mamy akurat taką fanaberię, żeby trochę kremu wycisnąć. Może gdyby plastik nie był taki sztywny, byłoby trochę łatwiej? Ciekawe tylko, czy wtedy cała konstrukcja zdałaby egzamin - ja tam nie wiem, jestem tylko przyszłym inżynierem.
Mam wrażenie, że przypaznokciowe skórki zaczęły się dzięki niemu trochę mniej przesuszać. Dwudniowa przerwa w olejowaniu kończyła się zazwyczaj zadziorami wymagającymi wycięcia, chwilowo jakby nie jest aż tak źle. Trochę mnie to dziwi, bo na dłoniach krem nie sprawdza się wcale. Po jego użyciu trudno jest utrzymać nie tylko długopis, ale i telefon. Pod śliską warstwą za to nie dzieje się nic (i nie stanie się nic aż do końca. opakowania), a o ochronie i 'łagodzeniu podrażnień sķóry narażonej na wysychanie i pękanie' zapominam jeszcze zanim przyjdzie mi do głowy jakiekolwiek umycie rąk.

Przyzwyczajona do rozwlekłych opowieści zupełnie nie na temat, czuję się dziwnie chcąc opublikować tak krótką wypowiedź. Nie moja jednak wina, że ziajowe rąk ochraniacze nie spełniają najmniejszych moich oczekiwań. Trochę szkoda słów i czasu.

Pees: tak, wiem, w starszych wpisach brakuje zdjęć. Wzięło mnie na wiosenne porządki. Prawdopodobnie potrwają do jesieni.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka