Raz.
Wykorzystując jedyny wolny od pracy dzień w tygodniu, postanowiłam zrobić sobie dobrze śniadaniem na balkonie. Balkon - jak mówią znajomi - mam zajebiście duży. Porównania nie mam, to mój pierwszy własny jest - ten balkon znaczy się. Odpicowałam dwie kanapki - kolorowe były jak jarmarki u Marylki, w dodatku każda hojnie obdarzona garścią kiełków rzodkiewki. Podnoszę pierwszą z nich do ust i... sruuuuu, zawiał wiatr, kiełki poszły w cholerę a zamiast nich do ust trafiają moje własne włosy, przy okazji chlastając mnie po twarzy. Koniec z lansem na meblu ogrodowym, koniec ze świeżym powietrzem, wracam do pokoju gdzie leżą parujące alkoholem ciała.
Wykorzystując jedyny wolny od pracy dzień w tygodniu, postanowiłam zrobić sobie dobrze śniadaniem na balkonie. Balkon - jak mówią znajomi - mam zajebiście duży. Porównania nie mam, to mój pierwszy własny jest - ten balkon znaczy się. Odpicowałam dwie kanapki - kolorowe były jak jarmarki u Marylki, w dodatku każda hojnie obdarzona garścią kiełków rzodkiewki. Podnoszę pierwszą z nich do ust i... sruuuuu, zawiał wiatr, kiełki poszły w cholerę a zamiast nich do ust trafiają moje własne włosy, przy okazji chlastając mnie po twarzy. Koniec z lansem na meblu ogrodowym, koniec ze świeżym powietrzem, wracam do pokoju gdzie leżą parujące alkoholem ciała.
Słoneczne popołudnie, Starówka. Pod zamkiem rozstawił się pan z dużymi cymbałkami, które wydają niesamowicie przyjemne, kojące, delikatne dźwięki. Dźwięki te aktualnie składają się w znane wszystkim ze Shreka Hallelujah; leżę na murku, zamykam oczy, słońce rozsiada mi się na skórze. Jest mega błogo, oddech równy, ciśnienie prawidłowe, odruchy neurologiczne w normie.
...Chwilę później przychodzą panowie z orkiestry dętej i pierwsze dźwięki wydawane przez tychże odczuwam jak nałożenie mi na głowę dzwonu Zygmunta. JEB! ŁUP! JEB! ŁUP! Po włosach przebiega mi dziewczynka w różowej sukience i białych falbaniastych skarpetkach do sandałów.
Nie można się zrelaksować w tym mieście.
...Chwilę później przychodzą panowie z orkiestry dętej i pierwsze dźwięki wydawane przez tychże odczuwam jak nałożenie mi na głowę dzwonu Zygmunta. JEB! ŁUP! JEB! ŁUP! Po włosach przebiega mi dziewczynka w różowej sukience i białych falbaniastych skarpetkach do sandałów.
Nie można się zrelaksować w tym mieście.
MójBożeMój. Ja to chyba wiem co to za orkiestranty popieprzone. Ulubowali sobie nie tylko starówkę... Mój wydział był bezpośrednio przy Nowym Świecie, przynajmniej RAZ W TYGODNIU łazili w jedną i drugą napierdalając po cholernych bębnach, tłukąc talerzami i dmuchając w trąbki. W ostatnim semestrze byli obecni podczas wszystkich trzech moich egzaminów =.=
OdpowiedzUsuńKwartecik w błękitnych koszulach. Skopię im trąbki w Twoim imieniu jeśli ich kiedyś spotkam.
UsuńJa podczas matury miałam remont ulicy. Dość głośny remont ulicy.
Ja to bym im te trąbki wsadziła... sama wiesz gdzie ;)
UsuńW futerały...? :D
UsuńJa wiem, że to przykra sprawa i Tobie nie było do śmiechu, ale rozbawiłaś mnie niesamowicie :D
OdpowiedzUsuńA wiesz, że nawet chciało mi się śmiać :P W sytuacjach kiedy wszystko robi mi na złość, ręce opadają tak nisko że trzeba to koniecznie zrównoważyć uniesieniam kącików ust, bo inaczej może być biednie :P
Usuńech :/
OdpowiedzUsuńKarma coś do mnie ma, nie ma innej opcji.
Usuńrooooooooooooooor
OdpowiedzUsuńnie przejmuj się, następny dzień wolny będzie cudowny :D
a kiedyś spotkajmysięnajlepiejprzyjedźdomnie,bojateżmambalkonizjemyśniadanie
:D
Będzie mam nadzieję, bo wreszcie jadę do domu! A co później to się okaże, pisać będę :)
UsuńTy masz orkiestrę ja mam świerszcze:D Skurwysyny nie dają w nocy spać. A u Teściówki znowu żaby. Tylko świetliki rekompensują mi te leśne dubstepy;/
OdpowiedzUsuńLoool, leśne dubstepy ♥
UsuńLeśne dubstepy, ahahahhaha! Wolę jednak miejską wersję, w klubach są lepiej przyswajalne :D
Usuńto niesprawiedliwe! ja nie mam balkonu a wiatr mnie nie chlasta po facjacie buuuuu
OdpowiedzUsuńAni skrawka? Kawałka? Płytki jednej? :<
UsuńOdpozdrawiamy i życzymy świętego spokoju!
OdpowiedzUsuńByć musi!
UsuńSłomik, udało Ci się opublikować post o godzinie 00:00:00!!
UsuńWygrywasz najnowsze wydanie Ustawy o Rachunkowości.
Fantastycznie, chętnie poczytam w letnie wieczory. Podać adres do wysyłki?
UsuńW moim rodzinnym miasteczku na nerwach gra orkiestra radosnych peruwiańczyków :-)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej są radośni, tamtych wzdęło trochę ;)
UsuńMam w ogóle podobny odbiór orkiestry dętej, ale orkiestra dęta wskakująca niespodziewanie w kojące dźwięki musi być hiper szokiem.
OdpowiedzUsuńDawno dawno, za pacholęcia przeżyłam mniej więcej coś takiego, kiedy śniadanie w łóżku chciałam sobie spożyć. Okruchy były chyba wszędzie, tylko nie na podstawionej specjalnie tacy. Ble.
To tak jakby podczas słuchania Do Elizy jebło nagle Wagnerowską Walkirią:D
UsuńMaxi, miszczowskie porównanie!
UsuńZajęcze, ale jak to? Orkiestra Ci pod oknem zagrała?
Niby nic, a tak to się zaczęło, niby nic, zwyczajne pa-pa-pa... :D
Aaaaahahahahahaa - i cały autobus śpiewaaa!... :D
UsuńNie, jeno miałam do czynienia jedynie z Cyganem i harmoszką pod balkonem. Graj Cyganie, graj. Ot, taka swojska wersja Romeła i Żulii.
Maxi, właśnie tak, zawał i tego.
Nie chcę narzekać, ale wg mnie Warszawa nigdy nie była przyjemnym miejscem. Nawet te małe uliczki niegdyś takie spokojne i kojące zapełniły się spoconymi i głośnymi ludźmi. Uciekać sie chce jak najdalej.
OdpowiedzUsuńMnie kiedyś bardzo przerażała, czułam że wystarczyłoby żebym wyszła do sklepu za rogiem i zagubienie się murowane. Później jednak przyjeżdżałam tu bardzo często do chłopaka, aż w końcu po jednej takiej wizycie już nie wróciłam ;)
UsuńMam mieszane uczucia co do tego miasta, ale nie wyobrażam sobie osiedlić się tu na amen. Druga sprawa, że w ogóle nie myślę o osiedlaniu się.
Domyślam się, że jestem pewnie w mniejszości, ale ja Warszawę bardzo lubię. Szczerze mówię :)
UsuńNajbardziej lubię zabudowania sprzed kilku wieków, i zieleń warszawską - tam dobrze się czuję.
*usuwa przecinek sprzed "i"*
Usuń