02 września, 2012

Movin' up, movin' down

Ze stadionu Legii 'Endless summer' huczy tak, że nie muszę otwierać okien.
Otworzyłam dziś za to oczy i okazało się, że AZS dokonało wielkiego come backu. Powrotu. Whatever.


Myślałam że obejdzie się bez takich rewelacji. Od połowy czerwca łykam 100mg cyklosporyny dwa razy dziennie. Podczas największego w moim życiu uderzenia AZS ten cudowny lek wydawał się być światełkiem w tunelu, dlatego kiedy dostałam od dermatologa recepty, cały dzień czułam się jak zwycięzca w totka (btw, trafiłam ostatnio trójkę). Od razu zadzwoniłam do chłopaka i mamy, nie mogłam się doczekać pierwszej dawki, no Boże Narodzenie w środku lata...! Całe lato miałam spokój od łuszczącej się skóry, suchych plam, tylko pokrzywka ciągle wracała. Dało się to na szczęście obejść (nie wychodząc z mieszkania przy temperaturze 20+, chodząc wolnym krokiem, unikając ciepłej wody... ale się dało), mogłam więc zapomnieć jaki koszmar przechodziłam kilka miesięcy wcześniej. Zastanawiałam się nawet, czy nie sprzedać tubifastu - dwa kupione na zapas opakowania stały szczęśliwie zapomniane.


A od dzisiaj znowu: nieprzyjemne pieczenie twarzy po Protopicu, swędzenie, swędzenie, spuchnięte powieki - nawet nie da się tego zakryć makijażem, bo faktura skóry jest taka, że wyglądałabym jak zombie z poszatkowaną twarzą.
Matka Rodzicielka nawet sugeruje mi rzucenie studiów, żeby stres nie wpływał na mnie destrukcyjnie. Może to jest i pomysł, zostanę damską wersją Cejrowskiego, podróże odstresowują a ja będę zbijać kasę. Ciekawe tylko co by powiedziała, jakbym sprzedała jej lodówkę...

6 komentarzy :

  1. Jeżowa dziewczyno :) nie rzucaj studiów! Walcz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walczę! Torebka guarany na podorędziu i cisnę, dzwonię po dziekanatach, kombinuję jak się da ;)

      Usuń
  2. Poszłam Twoim śladem i trafiłam :) Zostaję!

    Współczuję bo wiem, jak to jest i czasami zastanawiam się, czy da się żyć bezstresowo? Próbowałam już wszystkich możliwych metod i żadna nie okazała się na tyle owocna.

    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, witam w skromnych progach :)

      Trzeba mieć chyba w dupie wszystko i wszystkich, żeby bezstresowo żyć. A ja nie umiem, chociaż w liceum wydawało mi się że jest inaczej. Kiedy robiłam wszystko po swojemu to 'od środka' i tak czułam się nieswojo. To u mnie rodzinna przypadłość niestety, za dobrze chcemy i ludzie włażą nam na głowę.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Faktycznie to byłby sposób ale nie potrafię tak. Choć widzę, niektórzy tak mają i dobrze sobie radzą... No cóż...Trudno, już oswoiłam swój problem. Nie zawsze dobrze się z nim egzystuje ale... Do przodu :*

      Usuń
    3. Radzić radzą, nikt im na plecy nie wejdzie ale to musi, powtarzam: MUSI mieć jakieś minusy. Takie są prawa natury przecież!

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka