19 czerwca, 2013

Jeżu goes fit (+szyderczy śmiech pod nosem)

Nie, nie znajdziecie tu dziś rad dotyczących sportowego obuwia, historii o tym, jak pokochałam sport czy szczegółowych opisów zajęć fitness. Ja nie z tych, niestety. Jeszcze.

Postanowiłam walczyć z pokrzywką na własną rękę, a w ramach tej walki (i z dbałości o kręgosłup, że o kilku niepotrzebnych kilogramach nie wspomnę) wykupiłam karnet na siłownię. Znając mój słomiany zapał, podpisałam od razu umowę na rok, dzięki czemu za open karnet płacę 50% ceny, a z siłowni mogę korzystać będąc nie tylko w Warszawie, ale też w rodzinnym mieście. I w ogóle w innych miastach w kraju. Jupi-jej.
Podczas konsultacji z dermatologiem uznałyśmy, że takie stopniowe przyzwyczajanie mnie do ruchu może okazać się swego rodzaju kuracją odczulającą. O ćwiczeniach aerobowych mogę na razie co prawda zapomnieć: już jedna seria youtubowych ośmiu minut na tyłek prawie przyprawiła mnie o zejście :D ale joga, zdrowy kręgosłup czy pilates wydają się być odpowiednie.



Przy pierwszej wizycie skusiłam się na zajęcia fitball, które - jak nazwa wskazuje - polegają na wykonywaniu ćwiczeń z dużą gumową piłką (piłą raczej), mających wzmocnić mięśnie głębokie. Już przy dynamicznej rozgrzewce poczułam, że temperatura ciała lekko mi podskoczyła, a na rękach zauważyłam pierwsze czerwone kropki. Dzielnie brnęłam jednak dalej i dopiero brzuszki spowodowały, że na twarz uderzyło znajome ciepło. Ciągle jednak był to stan, który dało się zignorować (chociaż przyciągnęłam kilka ciekawskich spojrzeń, kurwa jego mać; było to jednak nieuniknione, czego ja się spodziewałam?).
Do domu wróciłam z twarzą jak po bliskim spotkaniu z otwartym ogniem i nadzieją, że po kilku następnych razach nie będę potrzebowała kaptura i uczesania dziewczynki z telewizora.
Nie wiem jednak, kiedy następny raz nastąpi, bo rany na rękach tworzą powoli własną cywilizację (są na etapie odkrywania koła) i ani myślą się wynosić. Myśl o spoceniu się przyprawia mnie o dreszcze. Widać, że jestem coraz bliżej odstawienia cyklosporyny (50 mg wieczorem) i niestety nie tak blisko dostania się na badania kliniczne; mój stan ciągle nie jest wystarczająco zły, a instynkt samozachowawczy i kiepskie wspomnienia nie pozwalają mi pracować nad jego pogorszeniem. Do końca czerwca wszystko się wyjaśni, więc na początku lipca wkroczę w dwudziesty pierwszy rok życia z wynikami matury i pewnie kolejną sieczką w głowie.
Jedno jest pewne. Mam przynajmniej konkretne wytłumaczenie, dlaczego kolejny rok z rzędu nie wskoczę w bikini :P

18 komentarzy :

  1. Odpowiednia motywacja to połowa sukcesu. Przynajmniej tak sobie wmawiam za każdym razem gdy upadnę mocno na głowę i czynię jakieś postanowienie.

    Fitball wygląda super! (chociaż jakoś nieodparcie kojarzy mi się z ćwiczącymi ciężarnymi:p )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak siedziałam na tej piłce w rozkroku to sama czułam się jak ciężarna, więc chyba nie jesteś odosobniona w swoich skojarzeniach. :D

      Usuń
    2. Może Wszechświat chce Ci coś delikatnie zasugerować? :P

      Usuń
    3. Nawet wiem co. Jestem w ciąży spożywczej już ponad 9 miesięcy i chyba najbliższa pora się jej pozbyć XD

      Usuń
  2. Serio, mnie aerobowe totalnie miażdżą, nie zdzierżę dłużej niż cztery minuty z kawałkiem. Oooo, fak. Dzie ta forma.

    Ja też nie wskoczę [w ogóle nie wskakuję ;_; ] w bikini [Zając umie pocieszać, brawojasiu] mam zbyt przeźroczystą skórę i widać całe moje użyłowanie na nogach :(


    Heej, ale co, nie da się czegoś zmodyfikować? Za każdym razem to ujostwo będzie Ci o sobie przypominać, kiedy przedsięweźmiesz wysiłek fizyczny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja forma zaginęła już dawno. Właściwie to nie wiem, czy kiedykolwiek istniała.

      Ja w dwuczęściowym stroju pokazywałam się ostanio chyba po pierwszej klasie gimnazjum. Taktak. Później z konieczności kupiłam jednoczęściowy już w lo, teraz nie posiadam za bardzo żadnego, więc i tak nie kusi. Chociaż nie powiem, chętnie bym się w jakimś bajorze popluskała.

      Pani doktór powiedziała, że pokrzywka tak nagle jak przyszła, tak nagle potrafi minąć. Nie mogę się doczekać.
      W juesej takie rzeczy modyfikują podobno lekami biologicznymi. W lipcu badania nad nimi ruszają w Warszawie, ale musiałabym mieć większą sieczkę na skórze żeby się na nie załapać. Panie premierze, jak rzyć?

      Usuń
  3. Ale jak masz taki słomiany zapał, to może nawet coś z tego dobrego wyjdzie. U mnie czasem wychodzi.

    Pure? Bo jak Pure to do mnie też możesz przyjechać poćwiczyć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym ćwiczenia z piłą to nie takie hop siup moim zdaniem. Potrafią dać w kość nawet zaprawionym w bojach (wiem, co mówię).

      Usuń
    2. Słomkowy zapał.

      Pure! Na razie będę ćwiczyć w okolicy własnego mieszkania, żeby moja skórna masakra miała gdzie się schować. Później za to bardzo chętnie :D

      Usuń
  4. Słomka dobrze mówi, ćwiczenia z piłą są dość wymagające. pilates jest zdecydowanie najłagodniejszą formą wysiłku i właśnie może na początek warto się na pilatesie skupić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie skupię się na pilatesie. po fitballu dowiedziałam się, że faktycznie istnieje coś takiego jak mięśnie głębokie, a zakwasy w takowych to spory hardcore. Nie mogłam się wyprostować, śmiać ani kichać! :D

      Usuń
  5. Czy cardio to to samo co aeroby??

    Sama ostatnio bije rekordy na bieżni:) Choć w czwartek mało nie wyzionęłam na niej ducha. Myślałam o umieraniu i rzyganiu jednocześnie;/ I pot się leje strumieniami;/ Odkąd zrobiłam się tłusta to wysiłek doprowadza do uaktywnienia się tych porów o których nawet nie miałam pojęcia że mam:D

    Pomału staram się zwiększać ilość kilometrów przebytych w ciągu 30 minut:) Na tyle nastawiam program i co trening staram się zwiększać prędkość albo ilość minut biegnących [bo niestety jeszcze nie umie przebiec całych 30 - chybabym umarła:D] Marzę o treningu siłowym ale mój popierdolony [czyt. nieregularny] czas pracy mi na to nie pozwala;/ I jak tu schudnąć;/

    Objętościowo i masowo nie widzę różnicy ale kondycyjnie już zauważyłam:) I pierwszy raz w życiu jestem na zdrowej diecie:) Nigdy nie sądziłam ze do tego dojdzie:D

    A teraz wróćmy do ciebie zamiast ględzić o mnie:D Dasz radę:) Silna z ciebie dziewczyna, już nie raz mi to udowadniałaś:) Z każdym kolejnym treningiem będzie coraz lepiej:) A może spróbuj coś z basenem?? Czy chlor niet??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że nie wiem? Chyba tak :D
      Lubiłam kiedyś biegać; nie jakoś szzególnie dużo, ale to było fajne uczucie jak mi się wszelkie nadmiary trzęsły a ja wizualizowałam sobie, że oto teraz komórki tłuszczowe wytrząsają się i spieprzają gdzieś w powietrze. O kondycji nawet nie mów, moja już dawno nie istnieje :P

      Chętnie poszłabym na basen, chociaż za dobrze nie umiem pływać^^ Najpierw wolałabym sprawdzi, czy chlor mi nie szkodzi (na niektórych działa korzystnie nawet!) i zaopatrzyć się w strój kąpielowy. Myślałam nawet nad nauką pływania, fajnie byłoby umieć w końcu coś więcej niż dryfowanie na powierzchni.

      Usuń
    2. Uwielbiam pierwsze razy!!!!!! To jest magia:) Każde kolejne już nie są takie ekscytujące ^^ Dlatego ja teraz na siłowni biję swoje właśne rekordy:D Na trica wyciskam prawie 32 kg :D ^^ Maxi Siłaczka (duma)

      Usuń
    3. U mnie ciągle są pierwsze, bo częściej nie chodzę przez zmiany na skórze niż się tam pojawiam :P

      Usuń
  6. Ha ha świetny komiks! Padłam :D

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka