09 lipca, 2013

Niedziela: dzień na 'nie'.

Raz.
Wykorzystując jedyny wolny od pracy dzień w tygodniu, postanowiłam zrobić sobie dobrze śniadaniem na balkonie. Balkon - jak mówią znajomi - mam zajebiście duży. Porównania nie mam, to mój pierwszy własny jest - ten balkon znaczy się. Odpicowałam dwie kanapki - kolorowe były jak jarmarki u Marylki, w dodatku każda hojnie obdarzona garścią kiełków rzodkiewki. Podnoszę pierwszą z nich do ust i... sruuuuu, zawiał wiatr, kiełki poszły w cholerę a zamiast nich do ust trafiają moje własne włosy, przy okazji chlastając mnie po twarzy. Koniec z lansem na meblu ogrodowym, koniec ze świeżym powietrzem, wracam do pokoju gdzie leżą parujące alkoholem ciała. 
pozdrawiam Słomków co mają fajne tiszerty na stanie <3

Dwa.
Słoneczne popołudnie, Starówka. Pod zamkiem rozstawił się pan z dużymi cymbałkami, które wydają niesamowicie przyjemne, kojące, delikatne dźwięki. Dźwięki te aktualnie składają się w znane wszystkim ze Shreka Hallelujah; leżę na murku, zamykam oczy, słońce rozsiada mi się na skórze. Jest mega błogo, oddech równy, ciśnienie prawidłowe, odruchy neurologiczne w normie.
...Chwilę później przychodzą panowie z orkiestry dętej i pierwsze dźwięki wydawane przez tychże odczuwam jak nałożenie mi na głowę dzwonu Zygmunta. JEB! ŁUP! JEB! ŁUP! Po włosach przebiega mi dziewczynka w różowej sukience i białych falbaniastych skarpetkach do sandałów.


Nie można się zrelaksować w tym mieście.

29 komentarzy :

  1. MójBożeMój. Ja to chyba wiem co to za orkiestranty popieprzone. Ulubowali sobie nie tylko starówkę... Mój wydział był bezpośrednio przy Nowym Świecie, przynajmniej RAZ W TYGODNIU łazili w jedną i drugą napierdalając po cholernych bębnach, tłukąc talerzami i dmuchając w trąbki. W ostatnim semestrze byli obecni podczas wszystkich trzech moich egzaminów =.=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwartecik w błękitnych koszulach. Skopię im trąbki w Twoim imieniu jeśli ich kiedyś spotkam.
      Ja podczas matury miałam remont ulicy. Dość głośny remont ulicy.

      Usuń
    2. Ja to bym im te trąbki wsadziła... sama wiesz gdzie ;)

      Usuń
  2. Ja wiem, że to przykra sprawa i Tobie nie było do śmiechu, ale rozbawiłaś mnie niesamowicie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że nawet chciało mi się śmiać :P W sytuacjach kiedy wszystko robi mi na złość, ręce opadają tak nisko że trzeba to koniecznie zrównoważyć uniesieniam kącików ust, bo inaczej może być biednie :P

      Usuń
  3. rooooooooooooooor
    nie przejmuj się, następny dzień wolny będzie cudowny :D
    a kiedyś spotkajmysięnajlepiejprzyjedźdomnie,bojateżmambalkonizjemyśniadanie
    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie mam nadzieję, bo wreszcie jadę do domu! A co później to się okaże, pisać będę :)

      Usuń
  4. Ty masz orkiestrę ja mam świerszcze:D Skurwysyny nie dają w nocy spać. A u Teściówki znowu żaby. Tylko świetliki rekompensują mi te leśne dubstepy;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Loool, leśne dubstepy ♥

      Usuń
    2. Leśne dubstepy, ahahahhaha! Wolę jednak miejską wersję, w klubach są lepiej przyswajalne :D

      Usuń
  5. to niesprawiedliwe! ja nie mam balkonu a wiatr mnie nie chlasta po facjacie buuuuu

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpozdrawiamy i życzymy świętego spokoju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słomik, udało Ci się opublikować post o godzinie 00:00:00!!
      Wygrywasz najnowsze wydanie Ustawy o Rachunkowości.

      Usuń
    2. Fantastycznie, chętnie poczytam w letnie wieczory. Podać adres do wysyłki?

      Usuń
  7. W moim rodzinnym miasteczku na nerwach gra orkiestra radosnych peruwiańczyków :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej są radośni, tamtych wzdęło trochę ;)

      Usuń
  8. Mam w ogóle podobny odbiór orkiestry dętej, ale orkiestra dęta wskakująca niespodziewanie w kojące dźwięki musi być hiper szokiem.

    Dawno dawno, za pacholęcia przeżyłam mniej więcej coś takiego, kiedy śniadanie w łóżku chciałam sobie spożyć. Okruchy były chyba wszędzie, tylko nie na podstawionej specjalnie tacy. Ble.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jakby podczas słuchania Do Elizy jebło nagle Wagnerowską Walkirią:D

      Usuń
    2. Maxi, miszczowskie porównanie!

      Zajęcze, ale jak to? Orkiestra Ci pod oknem zagrała?
      Niby nic, a tak to się zaczęło, niby nic, zwyczajne pa-pa-pa... :D

      Usuń
    3. Aaaaahahahahahaa - i cały autobus śpiewaaa!... :D
      Nie, jeno miałam do czynienia jedynie z Cyganem i harmoszką pod balkonem. Graj Cyganie, graj. Ot, taka swojska wersja Romeła i Żulii.

      Maxi, właśnie tak, zawał i tego.

      Usuń
  9. Nie chcę narzekać, ale wg mnie Warszawa nigdy nie była przyjemnym miejscem. Nawet te małe uliczki niegdyś takie spokojne i kojące zapełniły się spoconymi i głośnymi ludźmi. Uciekać sie chce jak najdalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie kiedyś bardzo przerażała, czułam że wystarczyłoby żebym wyszła do sklepu za rogiem i zagubienie się murowane. Później jednak przyjeżdżałam tu bardzo często do chłopaka, aż w końcu po jednej takiej wizycie już nie wróciłam ;)
      Mam mieszane uczucia co do tego miasta, ale nie wyobrażam sobie osiedlić się tu na amen. Druga sprawa, że w ogóle nie myślę o osiedlaniu się.

      Usuń
    2. Domyślam się, że jestem pewnie w mniejszości, ale ja Warszawę bardzo lubię. Szczerze mówię :)
      Najbardziej lubię zabudowania sprzed kilku wieków, i zieleń warszawską - tam dobrze się czuję.

      Usuń
    3. *usuwa przecinek sprzed "i"*

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka