Kiedy pewnego razu w aptece dorzuciłam do zapasu leków wszelakich łagodzący krem Ziai (Maja - Mai, tego się trzymajmy) dla dzieci i dorosłych, nie miałam jeszcze za sobą doświadczeń z kokosowym jego odpowiednikiem. Chociaż nawet gdybym już wiedziała jak kiepsko się sprawdził, marka dostałaby pewnie drugą szansę za ładnie brzmiące substancje aktywne. 10% D-panthenolu, lanolina i - według gugla, znane chyba tylko Zakładowi Produkcji Leków - glicerydy kokosowe za 6,30zł? Moje skażone atopią dłonie zaskrzypiały z radości.
Płaskie opakowanie sprawdza się nieźle w wypchanej po brzegi podręcznej kosmetyczce i trochę gorzej, kiedy jest do połowy puste (see what i did there?) a my mamy akurat taką fanaberię, żeby trochę kremu wycisnąć. Może gdyby plastik nie był taki sztywny, byłoby trochę łatwiej? Ciekawe tylko, czy wtedy cała konstrukcja zdałaby egzamin - ja tam nie wiem, jestem tylko przyszłym inżynierem.
Mam wrażenie, że przypaznokciowe skórki zaczęły się dzięki niemu trochę mniej przesuszać. Dwudniowa przerwa w olejowaniu kończyła się zazwyczaj zadziorami wymagającymi wycięcia, chwilowo jakby nie jest aż tak źle. Trochę mnie to dziwi, bo na dłoniach krem nie sprawdza się wcale. Po jego użyciu trudno jest utrzymać nie tylko długopis, ale i telefon. Pod śliską warstwą za to nie dzieje się nic (i nie stanie się nic aż do końca. opakowania), a o ochronie i 'łagodzeniu podrażnień sķóry narażonej na wysychanie i pękanie' zapominam jeszcze zanim przyjdzie mi do głowy jakiekolwiek umycie rąk.
Przyzwyczajona do rozwlekłych opowieści zupełnie nie na temat, czuję się dziwnie chcąc opublikować tak krótką wypowiedź. Nie moja jednak wina, że ziajowe rąk ochraniacze nie spełniają najmniejszych moich oczekiwań. Trochę szkoda słów i czasu.
Pees: tak, wiem, w starszych wpisach brakuje zdjęć. Wzięło mnie na wiosenne porządki. Prawdopodobnie potrwają do jesieni.
Przyzwyczajona do rozwlekłych opowieści zupełnie nie na temat, czuję się dziwnie chcąc opublikować tak krótką wypowiedź. Nie moja jednak wina, że ziajowe rąk ochraniacze nie spełniają najmniejszych moich oczekiwań. Trochę szkoda słów i czasu.
Pees: tak, wiem, w starszych wpisach brakuje zdjęć. Wzięło mnie na wiosenne porządki. Prawdopodobnie potrwają do jesieni.
ja też chcę zrobić jesienne porządki, które potrwają do wiosny. na blogu
OdpowiedzUsuńtrolololo fajnie, że jesteś.
Im bardziej sesja tym bardziej piszę. Kiedyś tak nie było, dziwne to.
UsuńTwoje porządki były już zimowe i wiosenne, ale na blogu chyba jeszcze nie. Tylko nie zmieniaj tam za wiele, jest przytulnie.
miałam ichni kokosowy krem i też był kiepski
OdpowiedzUsuńZiai za kremy już chyba podziękuję, przynajmniej za te do rąk. Te opakowania to już w ogóle dramat jest.
UsuńZ firmy Ziaja posiadałam właśnie krem do rąk o zapachu kokosowym lub kozie mleko, ale jedyne co mnie powaliło to zapach, który początkowo był ładny, jednak po pewnym czasie był specyficzny - mało pachnący i niezbyt go polubiłam. Może to wina mojego nosa lub o gustach się nie dyskutuje :)
OdpowiedzUsuńO gustach się dyskutuje jak najbardziej! Kozie mleko nie pachniało mi ładnie, ale było bardzo specyficzne, fakt. Zapachowe kremy mają to do siebie że jak się znudzą naszym nosom, to mamy przerąbane.
UsuńPróbowałam kremu na AZS z Ziai i totalnie nie polecam. Bardzo lepki, ciężki i dziwny; pozostawia dziwne wrażenie na skórze. Jak spróbuję ich kremu z filtrem dla dzieciaków mogę też dać znać co i jak :)
OdpowiedzUsuńJa mam jakiś balsam ziajowy na AZS i nie jest jakimś wyjątkowym produktem, ale dość poprawnym. Niedługo chyba o nim napiszę. Ale nie jest lepki i ciężki, więc chyba nie rozmawiamy o tym samym. Mój jest w butelce z pompką.
Usuń