14 sierpnia, 2015

"Lush i już" albo inne kulawe rymy

Stwierdzę dość enigmatycznie, że gdyby moja mama nie postanowiła poszukać toalety w jednym z Praskich centrów handlowych, ja nigdy nie uświadomiłabym sobie, że Czesi mają salon Lush na wyciągnięcie ręki. Chwała matce karmicielce! Gdyby nie ona, nigdy nie wiedziałabym jak to jest wciągnąć ziarno popcornu nosem podczas porannego prysznica.

Ručné vyrobeno z čerstvých ingrediencí | Handgemacht mit frischen Zutaten

the choice is yours
Pomysł zaopatrywania się w kosmetyki z naturalnych składników podchwyciła moja niemiecka część rodziny, dzięki czemu brak stacjonarnego dostępu do wszystkich tych wytworów nie boli mnie tak bardzo. Wszystkich tych, których krewni nie wyjechali za chlebem w strategiczne miejsca na mapie, pocieszam: zawsze jest jeszcze turystyka kosmetyczna i polski bus do Berlina. Żeby jednak działo się po kolei, wróćmy do ojczyzny Krecika.

Kompletnie nieprzygotowana do zakupów (i skacowana po jednym czeskim piwie) zdałam się na dobre rady obsługi, intuicję i własny nos. Pożaliłam się sympatycznej blondynce, że męczy mnie suchość i egzema, co skończyło się kupnem czyścika let the good times roll. Skład jest tak prosty, że nie mam nawet problemu z jego przetłumaczeniem.
Maize flour (Zea mays), Glycerine, Talc, Water (Aqua), Corn Oil (Zea mays), Corn Meal (Zea Mays), Cinnamon Powder (Cinnamomum Zeylanicum), Fragrance, Gardenia Extract (Gardenia jasminoides), popcorn
dla leniwych: mąka kukurydziana, gliceryna, talk, woda, olej kukurydziany, kasza kukurydziana, puder cynamonowy, zapach, ekstrakt z gardenii, popcorn
Kosmetyk wyglądem i zachowaniem przypominał kawałek intensywnie żółtej plasteliny. Nabranie odpowiedniej ilości nie stanowiło problemu, marnowało się niewiele i tylko przez moją niezdarność. Po rozrobieniu czyścika w dłoniach z odrobiną wody nanosiłam papkę na twarz, chwilę masowałam i próbowałam nie zjeść przy tym ani kawałka. Ciężko jest się oprzeć temu zapachowi: to nie cynamon jak twierdzą internauci; to słodka, ciepła jeszcze bułka pokryta warstwą cynamonu, miodu i brązowego cukru. Prawdopodobnie to pierwszy kosmetyk o słodkim aromacie, który ani na chwilę nie zaczął mnie nudzić. Kolejna porcja czeka na mnie w zamrażalniku, bo za dużo kupuję mam za małe moce przerobowe jak na trzymiesięczną datę ważności.
Poza produktem do mycia wymieniłam w lutym jeszcze kilka elementów pielęgnacji twarzy: krem nawilżający na serum z witaminą C, a przypadkowy hydrolat na tonik z kwasami PHA. Zła wiadomość jest taka, że przez to nie jestem w stanie ocenić jak sam czyścik wpłynął na poprawę kondycji cery. Dobra - że to połączenie zrobiło mi na facjacie taki zdrowy błysk i tak równą powierzchnię, że aktualnie patrząc w lusterko mogę tylko zapłakać z żalu i tęsknoty.

O co chodzi z tym popcornem, skoro na zdjęciu nic nie widać? Albo trafiła mi się tak skromna porcja, albo producent przyoszczędził po całości. Na uprażone ziarna kukurydzy trafiłam dopiero w połowie opakowania, na jedno nieuprażone - kiedy myłam twarz pod prysznicem, brałam głęboki wdech i akurat doprowadziłam je w okolice nosa. Jak dzieci mogą funkcjonować po kilka dni z fasolą upchniętą aż po zatoki czołowe, skoro jedno małe ziarenko wciągnięte z rozpędem kokainisty na głodzie sprawia aż taki dyskomfort? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.

Na angels on bare skin też musiała przyjść pora. Trochę nie rozumiem aż takiej jego popularności. Owszem, tak samo ściera naskórek (migdały) i odświeża, ale zapach jest dużo bardziej specyficzny. Spektakularne efekty ominęły mnie bardzo szerokim łukiem, chociaż moja wyemigrowana część rodziny (rocznik 76, cera kiedyś trądzikowa) była z niego na przykład bardzo zadowolona. Twierdzi, że Niemiec płakał jak sprzedawał (czy kiepskie poczucie humoru się leczy?).
Ground Almonds (Prunus dulcis), Glycerine, Kaolin, Water (Aqua), Lavender Oil (Lavandula augustifolia), Rose Absolute (Rosa damascena), Chamomile Blue Oil (Matricaria Chamomilla), Tagetes Oil (Tagetes minuta), Benzoin Resinoid (Styrax tonkinensis pierre), Lavender Flowers (Lavandula augustifolia), Limonene, Linalool
dla leniwych #2: migdały, gliceryna, kaolin, woda, olej lawendowy, olej różany, olej z rumianku pospolitego, olej z aksamitki, żywica benzoesowa (ciekawostka: składnik kadzideł w cerkwiach), kwiaty lawendy, limonen (zapach cytryn), linalool (zapach konwalii)
Mimo tak dużej zawartości olejków w składzie aobs kruszy się, przez co spada też wydajność. Upakowanie tego egzemplarza to małego podróżnego słoiczka jest ryzykowne, bo połowa i tak może wypaść. Trzeba mu jednak przyznać jedno: nie skrzywdził mojej wrażliwej twarzy ani trochę; po zmyciu skóra nie była ściągnięta ani zaczerwieniona i jeżeli zostawiłam krem nawilżający w innym pomieszczeniu, nie musiałam po niego biec na oślep. To się ceni.

kawałek mydła przeszmuglowany w kawałku folii aluminiowej, czyli 'mam niewyjściową mydelniczkę'

Na deser zostawiłam coalface - mydło w kostce, którego połowę oddała mi siostra o dobrym sercu, kiedy wysypało mnie jak piętnastolatkę. Używam go nieregularnie, na zmianę z pianką LRP. Dzięki olejom w składzie mydło nie straszy wysuszeniem na wiór. Zapachowo jest najdziwniejszy z tego trio: drzewo sandałowe plus wilgotna piwnica? Da się tak?
Mimo że przeznaczony dla cer mieszanych/tłustych, moja sucho-wrażliwa, atopowa, przetłuszczająca się i traktowana retinoidami ma się z nim zaskakująco dobrze. Ciekawe jakie czary uprawia ekipa Lusha, skoro jak na razie nic z ich oferty mnie nie podrażniło. Wybielenia przebarwień i zmniejszenia wyprysków nie stwierdziłam, ale tutaj trzeba już lekarza i cięższej amunicji, więc się nie obrażam.
Wydajność, jak to mydła w kostce - szalona. Skład, jak to w Lushu - przyjemny. Wungiel rządzi, wungiel radzi, wungiel nigdy cię nie zdradzi.
Liquorice Root Decoction (Glycyrrhiza glabra), Water (Aqua) , Rapeseed Oil (Brassica napus), Glycerine, Coconut Oil (Cocos nucifera), Sorbitol, Fragrance, Sodium Stearate, Sodium Hydroxide, Sodium Lauryl Sulfate, Sandalwood Oil (Santalum austro-caledonicum vieill and Fusanus spicatus), Rosewood Oil (Aniba rosaeordora), Powdered Charcoal, Sodium Chloride, EDTA, Tetrasodium Etidronate, Farnesol, Geraniol, Linalool, Silver Lustre (Potassium silicate, Titanium dioxide, Iron oxides and Iron hydroxides)
 dla leniwych #3 nie będzie, bo naprawdę chcę już spać

We wszystkich trzech przypadkach do zmycia makijażu i syfu dnia codziennego używałam najpierw płynu micelarnego. Czyściki i mydło były tylko dopełnieniem; zbyt łagodne to na walkę z podkładem.

16 komentarzy :

  1. Czy ja już mówiłam, że uwielbiam Twój styl pisania? To mówię!
    Ja mam Lusha teraz na wyciągnięcie ręki, na dodatek mogę spokojnie skoczyć do tego na Oxford Street, który ma milion produktów niedostępnych w innych sklepach, a mimo tego- nie miałam jeszcze NIC z tej firmy ;) Aż wstyd się przyznać, ale tam jest tego tyle, że nawet z pomocą Pań nie wiem od czego zacząć haha:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3
      Zaczęłabym właśnie od let the good times roll, ewentualnie peelingu do ust, ale to bardziej gadżet jest - żeby nie było że nie ostrzegałam! Podobno maseczki też są super, ale mają bardzo krótki termin ważności, więc trzeba je mrozić albo się dzielić.
      Zbieraj opakowania jak już zaczniesz tam kupować (bo możesz nie skończyć :D), 5 opakowań można wymienić właśnie na maskę.

      Usuń
  2. o a jakie serum z witamina C bo tez szukam : )?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamawiane na Biochemii Urody, wersja do cery suchej :)

      Usuń
  3. ale świetnie się czytało ten wpis :)

    współczuję przejść z popcornem :P

    czyli że Lush Ci służy. to fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozbyłam się go dość szybko, ale niesmak pozostał :P

      Usuń
  4. W Czechach mają? To ja się chyba wybiorę, dzięki za informacje o składzie, i że jest szansa, że mnie też nie uczuli [wrodzone lenistwo sprawia, ze jakbym tego nie znalazła tak ładnie napisanego, to by było "a co mi tam"]. A mydło z wungla mnie najbardziej zainteresowała, Ślunsk z człowieka nie wyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno mają w jednym praskim centrum handlowym (może jedynym, nie chodziłam tam po sklepach poza tym jednym wyjątkiem ;)), które jest stosunkowo blisko dworca głównego. Próbuj!

      Usuń
  5. Rozważam węglową biżuterię, ale nie wiem. Tęsknię za Twoim pisaniem Jeżu i za Tobo w ogóle też i chcę, żeby wszystko było dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja biżuterię bardziej kupuję niż noszę, chociaż ostatnio to ani jedno ani drugie.
      <3

      Usuń
  6. Czeskie piwo jest jak czeski film - i inne kulawe porównania.

    Rety, jak mi się do Ciebie tęskniło! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak czeskie pieczywo: nie krzyczę FUUUUJ, ale fanką nie jestem :>
      Mi się za mną też tęskni </3

      Usuń
  7. Kocham lusha (zwlaszcza mydla) i oba Twoje czysciki. Popcornowy kupilam bez entuzjazmu,,ale zadhwycil mniemod pierwszego uzycia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja weszłam do Lusha kompletnie nieprzygotowana i pierwszy raz od bardzo dawna musiałam zdać się na pomoc obsługi. Na szczęście trafiłam na kompetentną panią, powinnam narysować jej chyba laurkę.

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka