29 stycznia, 2016

Pharmaceris B, Bezpieczny krem ochronny SPF 50+


Bagaż każdego jeża - podróżnika jest minimalizowany do oporu. Ten gatunek tak ma. Fakt istnienia próbek cieszy mnie niezmiernie, chociaż zawsze mam z nimi problem: trochę strach brać nieznane w nieznane, jeżeli nie mam na podorędziu standardowego zestawu sprawdzonych maści i kremów ratunkowych. Z drugiej strony: kto gromadzi miniaturki tego, co posiada w pełnym wymiarze?


Na jedną ze swoich wycieczek spakowałam próbkę kremu Pharmaceris: że niby bezpieczny, że niby od pierwszego dnia życia i jeszcze SPF-ponad-50 ma. Chyba uznałam wtedy że gorzej i tak nie będzie, bo używany wówczas pomarańczowy Vichy podczas aplikacji wypalał mi pyszczydełko i powodował łzawienie oczu. Faktycznie, było tylko lepiej.

Krem jest gęsty i pachnie tak, jak prawdopodobnie pachną kosmetyki przeznaczone dla najmłodszych. Stawia niewielki opór przy rozprowadzaniu, a w pierwszych minutach pobytu na twarzy może przerazić błyszczeniem. Uspokajam zniechęconych: przechodzi mu już po kilku minutach. Bielenie mi nie przeszkadza, wyznaję zasadnę 'im jaśniej tym lepiej' i na mojej fioletowobiałej twarzy efekt rozjaśnienia nie jest zbyt widoczny. Poza tym i tak zawsze nakładam na niego podkład - zazwyczaj matujący Annabelle Minerals, który na takiej bazie świetnie przyczepia się do skóry.

Ochronna warstwa jaką zostawia na twarzy chroni przed wiatrem i zimnem. Przez ostatnie miesiące eksploatowałam go do granic możliwości; rano nie potrzebowałam dodatkowego nawilżenia i mogłam zostać dłużej w łóżku zamiast czekać na wchłonięcie kolejnej warstwy czegoś. Chyba się polubię z filtrami mineralnymi; w kolejce czeka już Uriage.
Aqua (Water), Dicaprylyl Carbonate, Titanium Dioxide (nano), Isopropyl Isostearate, Zinc Oxide, Cyclopentasiloxane, Isohexadecane, PEG-30 Dipolyhydroxystearate, Pentylene Glycol, Glycerin, Hydrogenated Castor Oil, Alumina, Sodium Chloride, Simethicone, Triethoxycaprylylsilane, Lonicera Caprifolium (Honeysuckle) Flower Extract, Lonicera Japonica (Honeysuckle) Flower Extract, Parfum (Fragrance)
Ostatecznym dowodem potwierdzającym jego fajność niech będzie informacja, że używam go nawet podczas kuracji złuszczającym i podrażniającym Atredermem. To taki Izotek, tylko w płynie i od zewnątrz: najpierw robi krzywdę, żeby później działać cuda. Jedną taką tubkę sprezentuję też pięciomiesięcznej członkini rodziny; zamierzam być tą nawiedzoną ciotką, która zamiast zabawek i słodyczy kupuje dziecku krem z filtrem.
Za czterdzieści lat mi podziękuje.

3 komentarze :

  1. Jaki ładny skład! Kupię mamie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej:) miło wiedzieć, że ktoś jeszcze walczy z tym cholerstwem. Czy próbowałaś kremu Lipobase ? Kupiłam go jakiś miesiąc temu, używam do teraz a problem zniknął w przeciągu 3 dni, a po 1 dniu poczułam znaczną ulgę.
    Warto spróbować może i Tobie pomoże :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka