06 sierpnia, 2014

Bioliq, Intensywne serum rewitalizujące

Sera do twarzy to rejon tak bardzo przeze mnie nie znany, że nie jestem nawet pewna czy prawidłowo używam liczby mnogiej rzeczownika. Kojarzą mi się z widocznym działaniem, napiętą, gładką cerą i wyższą półką cenową. Tak jakoś.
Namiastkę luksusu postanowiłam zafundować sobie za trzynaście polskich złotych na promocji w Super Pharm. Ponieważ życie z atopią to ciągła loteria i strach przed łuską, każdy produkt, który miałby pomóc mi wygrać tę nierówną walkę, witam z otwartymi ramionami.



To był mój pierwszy kosmetyk w opakowaniu z pipetą i początkowo używanie go było niezłą zabawą. Aplikowałam półpłynne żółte mazidło na czoło, później na policzki i w pospiechu rozsmarowywałam wszystko zanim zdążyło spłynąć. Po kilku minutach nakładałam aktualnie używany krem nawilżający i zajmowałam się czymkolwiek, co miało mi umilić oczekiwanie na efekt wow.
Ten jednak nie nadszedł.


Robiąc pierwsze podejście do tej recenzji, chciałam wytwór Bioliqa zmieszać z błotem i już nigdy do niego nie wracać. No bo co wkońcu, kurczę blade! Serum pozostawione bez wsparcia niezbyt spektakularnie nawilżało (aktywnie regeneruje, nawilża i odżywia skórę a co za tym idzie poprawia jej wygląd...) i zostawiało na twarzy lepką warstwę oraz uczucie ściągnięcia. Jedyne pozytywne działanie jakie miałam okazję odczuć, to schłodzenie twarzy następujące po aplikacji – przyjemne, jednak nie warte nawet kilkunastu złotych i miejsca na półce.
Ciężko wypowiedzieć mi się na temat wydajności: używałam go z przerwami. Kiedy na twarzy dział mi się Armageddon, wszystkie kosmetyki testowe szły w odstawkę, a na ich miejsce wkraczały oleje i gęste kremy.

Przychylniejszym okiem spojrzałam na niego na początku lipca. Razem z latem nadeszło silne postanowienie regularnego filtrowania się. Mimo że mój krem z spf 50+ przeznaczony jest do skóry suchej, nie czułam się komfortowo bez dodatkowej warstwy produktu typowo nawilżającego. Kolejna tresciwa porcja to było już trochę za dużo... i właśnie wtedy z tej sytuacji bez wyjścia pomogła mi wybrnąć butelka z grubego, matowego szkła. Serum całkiem poprawnie spisało się jako dopełnienie kremu niby do skóry suchej ale ciągle głównie z filtrem. Nie zdążyłam testować tego połączenia zbyt długo - pomogło mi wyłącznie w wykończeniu resztek.



Możliwe, że kiedyś znowu spotkamy się z okazji promocji - Bioliq jest marką często przecenianą w super-pharmach. Romansu z tego nie będzie, ale ciekawa jestem efektu systematycznego stosowania serum pod filtr. Tym bardziej, że przynajmniej ten pierwszy wchłania się szybko.

8 komentarzy :

  1. może znajdziesz coś lepszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo dobrych rzeczy słyszałam o serum Yves Rocher, może kiedyś złapię w promocji :)

      Usuń
  2. Ja jestem z niego bardzo zadowolona. Ale nie chce mi się iść do łazienki i sprawdzać, czy mam dokładnie tę samą wersję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak bardzo w moim stylu! <3
      Pewnie tak, bo dużo ludzi go lubi. Tylko mi się nie udało.

      Usuń
  3. a propos serum: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11607 ;)
    a propos tego konkretnego serum: ja je bardzo polubiłam, choć też nie dostrzegam w nim żadnych nadzwyczajnych właściwości. ale ta butelka szroniona, i zapach, i pipeta, i chłodzenie... dla mnie warte kilkunastu złotych jak najbardziej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to dokładnie tak jak podpowiadała mi intuicja. Ale gdybym sprawdziła to wtedy, już zupełnie nie wiedziałabym jak zacząć.
      Chłodzenie było miłe, zapach też, to prawda. Ale niestety zdrową całkiem skórę miałam tylko przez chwilę i tylko wtedy było to przyjemne. Jak kiedyś wyjdę na prostą, to może będzie z tego jakiś romans, nie wiem, nie wiem. W sumie cenę ma ładną...

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka