11 marca, 2012

crows behind my window

Minął - w dodatku bezpowrotnie raczej - czas kiedy w kalendarzu więcej miałam wpisanych terminów imprez, kulturalnych iwentów i spotkań, niż obowiązków, rzeczy do nauczenia, zaliczenia i odhaczenia. Nie minął za to mój samozachowawczy instynkt, forma samoobrony przed 'muszę'. Wrzaski i znaczące pochrząkiwania leżących na drugim planie skryptów zagłuszam odkryciami z lastfm, muzyka nie nudzi mi się szybko (vide statystyki odsłuchań Floydów) ale czasami jestem głodna nowości a wyżej wymieniony portal jest w kwestii odkryć niezastąpiony. Nie wiem dlaczego na zasadzie podobieństw podrzucił mi Julię Marcell,
ale ja się nie gniewam: proszę spojrzeć.
Troska o własne zdrowie też jest ważniejsza niż laboratoria; przeglądam atopowe-zapalenie.pl i zmieniam zdanie co pół godziny. Może spróbuję z cyklosporyną, rozwalę się od środka ale przynajmniej będę wyglądać. Może homeopatia, łyknę krople i do gry wejdzie całkiem nowa skóra. Może, może, może... Podobne dylematy mam w kuchni, albo przechodzę na ścisłą dietę i jem tylko ryż, wafle ryżowe, płatki ryżowe i ryżowy makaron, albo pieprzę to i uszczęśliwiam się bananem. Pierwszą opcję byłam w stanie przerobić przez dwa dni, nie byłam w stanie wepchnąć w siebie więcej niż mieściłoby mi się na dłoni. Plusy: może po takim menu mogłabym leżeć na plaży trochę dalej od billboardu 'Uwaga foki'. Minusy? Od braku cukru chodziłam sfrustrowana, z hodowanymi troskliwie kompulsywnymi zapędami po dłuższym okresie stosowania rzuciłabym się na czekoladę, później zdrapała sobie skórę i na nowo popadła w depresję, taką leczoną depresję, nie pitu pitu jakieś.
Nie wiem, nie wiem, nie wiem. Tylko glutenu konsekwentnie unikam, boję się gnoja jak O.S.T.R. zestarzeć.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka