03 marca, 2012

Nie
znoszę
się
przeprowadzać.

Od początku roku akademickiego to będzie moje czwarte mieszkanie i jako jednoosobowa przedstawicielka nowoczesnego plemienia wędrownego powinnam do tej pory umieć spakować się w jedną sakiewkę ze skóry bydlęcia. Ha, ha, ha. Wyobraźcie sobie kobietę-kosmetykoholiczkę której udaje się swoje zapasy upchnąć na przestrzeni mniejszej niż bagażnik samochodu. Mi się nie udało. Upchnąć i wyobrazić. Aaale...

kilka godzin później

...przeprowadziłam się! Po wniesieniu mojego życiowego dobytku na pierwsze piętro w głowie miałam tylko 1,5 litrową butelkę wody którą zostawiłam w starym mieszkaniu. Poratowałam się herbatą i to był chyba największy błąd dzisiejszego dnia, bo od łokci po czubki palców czuję swędzenie, palenie i pieczenie. No, ładnie. Mam nadzieję, że nie rzuci się rano na twarz, ładne wrażenie zrobię na współlokatorach (zwłaszcza że do tej pory poznałam tylko połowę ekipy). Najwyżej w ruch pójdzie Protopic, aktualnie moja jedyna nadzieja. Debiutował wczoraj wieczorem, za jakiś czas może powiem o nim coś więcej. A tymczasem - spać!

PS. W mieszkaniu się zakochałam. Czterodrzwiowa szafa na całą długość ściany aż się prosi żeby ją zapełnić. Mam nadzieję że chociaż tutaj zagrzeję miejsce trochę dłużej.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka