Od dnia w którym wylądowałam na Londyn-Stansted i zaczęły mi ropieć oczy minęły właśnie cztery lata. Zdążyłam w tym czasie przejść kilka atopowych załamań, nauczyć się pielęgnować swoją skórę i odzwyczaić od zapachów. Zapominam o używaniu perfum, czuję się zagubiona przy półce z żelami pod prysznic, czasami nawet czuję zapach własnego bronzera i jest to bardzo uciążliwa sytuacja. Mimo to zdarzają mi się skoki w bok, o których ostatnio opowiadałam (1, 2, 3). Kolejnym były dwa nawilżacze do ciała, zupełnie przypadkiem oba kakaowe.
Krem do ciała z masłem shea i kakao Isany kupiłam tak naprawdę z myślą o włosach; szybko się okazało, że od kremowania wolę olejowanie fryzur i z balsamem zeszłam kilka pięter niżej - na nogi. Zawsze mi się wydawało że to najmniej problematyczna z części mojego ciała i nawet traktowana po macoszemu da sobie radę. Najmniej problematyczna z części mojego ciała zmieniła jednak zdanie i pokazała na co ją stać. Nie zrobiło to na mnie - atopiku z bogatą historią - najmniejszego wrażenia, ale swędzenie łydek było raczej niepożądane. Już po dwóch godzinach od aplikacji czułam się w swojej skórze jak w za małych rajstopach. Nawilżenie i ukojenie jest tylko chwilowe, nie ma co liczyć na ogólną poprawę. Gdybym nie była posiadaczką skóry wymagającej, pewnie byłabym bardziej zadowolona. To bardzo miłe, że za dziesięć złotych można nabyć półlitrowy słój balsamu. Zawartość jest dość rzadka, ubranie się zaraz po nabalsamowaniu nie powinno sprawiać problemów (chyba że macie bardzo wąskie rurki, wtedy szybki kankan jest wskazany; wiem co mówię). Amatorki słodkich zapachów przypominających skrzyżowanie budyniu z tanimi lodami kakaowymi powinny być usy-tasy. Ja wybierając z oferty Rossmanna skieruję się raczej w stronę serii Urea.
Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii Butter, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Cetearyl Isononanote, Theobroma Cacao Butter, Phenoxyethanol, Sorbitan Stearate, Parfum, Dimethicone, Panthenol, Sucrose Stearate, Xanthan Gum, Sodium Cetearyl Sulfate, Methylparaben, Glyceryl Caprylate, Carbomer, Ethylparaben, Tocopherol, Potassium Sorbate, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Tetrasodium Dicarboxymethyl Glutamate, Sodium Hydroxide, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate
W tym momencie odkryłam najpiękniejszą rzecz w internecie i pisanie trafił szlag. Musicie to przesłuchać. WSZYSTKO.
Po tym miłym przerywniku, płacząc ze śmiechu, przejdę płynnie do kakaowego masła do skóry suchej
marki Balea. To pamiątka z kosmetycznej wycieczki do Czech sponsored by
rodzina Strilingów. Nie pamiętam ile koron kosztował, ale w niemieckich DMach był za dwa pisiont. Według producenta kosmetyk jest "pełny
uwodzicielskiego zapachu" ale jak żyję, nigdy nie zdarzyło mi się uwieść
nikogo zapachem drożdży. Drożdżowe mazidło ma konsystencję masła, a
nawilża i koi niczym kefir spalone plecy (o kurde, całe wieki się nie
opalałam; nie tęsknię - ta złażąca z ramion skóra!). Rozprowadza się
trochę opornie, ale wybaczam mu to, bo fantastycznie otula skórę. Nawet
już po kąpieli wyczuwam na nogach śliską warstwę balsamu. Ach, właśnie -
w tym wypadku nie zalecam pośpiechu w ubieraniu się, jeżeli nie macie
za sobą co najmniej praktyk w Moulin Rouge. Spodnie i tak nie wejdą.
Wydaje mi się, że warianty zapachowe tego balsamu to swego rodzaju edycje limitowane. Na przełomie kwietnia i maja fanki drożdżowych aromatów musiały ustąpić miejsca entuzjastkom orzechów laskowych i mlecznego deseru Monte. Pachniało dużo lepiej.
Wydaje mi się, że warianty zapachowe tego balsamu to swego rodzaju edycje limitowane. Na przełomie kwietnia i maja fanki drożdżowych aromatów musiały ustąpić miejsca entuzjastkom orzechów laskowych i mlecznego deseru Monte. Pachniało dużo lepiej.
Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii Butter, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Cetearyl Isononanote, Theobroma Cacao Butter, Phenoxyethanol, Sorbitan Stearate, Parfum, Dimethicone, Panthenol, Sucrose Stearate, Xanthan Gum, Sodium Cetearyl Sulfate, Methylparaben, Glyceryl Caprylate, Carbomer, Ethylparaben, Tocopherol, Potassium Sorbate, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Tetrasodium Dicarboxymethyl Glutamate, Sodium Hydroxide, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate
Dziękuję, że mi to przypomniałaś. Usy-tasy, hahahaha. <3
OdpowiedzUsuńCiekawe, co ja bym sobie kupiła w dmie, gdybym tam trafiła, hymhymhym.
Poszłabyś w stronę szafy P2, wybrała kilka lakierów do paznokci i wymacała cienie, bo przyciągają kolorami i wykończeniami. Później zbadałabyś szafę Alverde i wzięła jajko-prawie-beauty-blender z Ebelin, jeżeli akurat by było. Stawiam też na coś kolorowego pod prysznic, może coś z szamponów, gęste masło do ciała Balea i jeżeli są w DMach, to morelowe peelingi St. Ives. Jeden do użytku i drugi na zapas. Pomadkę ochronną co najmniej jedną, pewnie jakieś limited edyszyn i nie wiem kurde co jeszcze.
UsuńGdzieś jeszcze można kupić ten peeling??? Whoaaa! Tak pachniała moja młodość *feeling nostalgic*
UsuńZagranico chyba jeszcze można, wyczaję czy w Niemczech jest.
UsuńMuszę sobie zapisać Twoje "wskazówki" w moim wewnętrznym gpsie.
Usuńrodzina Strilingów socuteidied LD
OdpowiedzUsuńZ pu(m)lingiem na pokładzie, żeby się padre nie obraził jakby co że feminizuję brygadę!
Usuń:D
OdpowiedzUsuńŁadnie się uśmiechasz, ładnie.
UsuńLD
Usuńja sie chybe nie przekonam do zadnej z marek, jakos poza suchym szamponem nic mi sie jak dotad nie podobalo
OdpowiedzUsuńSuchego szamponu nie znam. Chociaż w obu markach znajduję coś dla siebie, to od Isany wolę Baleę - niestety o słabszej dostępności.
UsuńIsany mam te kremy do ciała i wersja kakaowa mnie nie zachwyciła. Za to oliwka jest super :)
OdpowiedzUsuńMyślę że oliwka zapachowo by mi za bardzo nie pasowała. Na szczęście mam się czym smarować ;)
UsuńOliwka jest bardzo delikatna, ma po prostu taki balsamowy zapach :) Kakao czuć z kilometra :p
UsuńNa razie z zapachowych zainwestowałam w mojito Farmony - pachnie miętą! <3
Usuń