06 listopada, 2012

Na zimę jeżyk, jak przystało na wszystkie porządne jeżyki, zapadł w sen zimowy


A na wiosnę jeżykowi urosły skrzydełka, a na czole róg. W końcu wyleciał przez niedomknięte okno. Wtedy stało się jasne, że chłopiec wraz z tatusiem nie przynieśli z lasu jeżyka, tylko jakieś chuj wie co.

Na początku blogowej kariery wspominałam, że mam pewne przygody z depresją. Od wychowawcy trafiłam do psychologa, a od psychologa do psychiatry, gdzie zaczęłam leczenie. Pierwsze antydepresanty dostałam pod koniec drugiej klasy liceum. Byłam po nich tak nieprzytomna, że po zakończeniu roku ustawiłam sobie domyślny kurs na własne łóżko, a do domu wróciłam chyba na autopilocie. Do dziś nie wiem, gdzie jest moje świadectwo, baj de łej.
Spałam przez kilkanaście godzin, a obudziłam się wyłącznie z głodu. Zrobioną w kuchni kanapkę zjadłam po drodze do pokoju i... znowu zasnęłam. Żyłam tak przez kilka dni. Wstaję-prysznic-jeść-spać-wstaję-kibel-spać-wstaję-daję mamie znać, że ciągle żyję-spać. Rodzina prowadziła kontrolę mojego oddechu, a ja mam wyjęty z życia prawie tydzień. Dobrze, że własnej osiemnastki nie przespałam.
Z czasem sytuacja się unormowała i dzień w dzień budziłam się około 10 co było - jak na mnie - późną godziną.

Miesiąc temu po sporym załamaniu znowu trafiłam pod opiekę specjalisty, znowu biorę psychotropy (escitalopram) i znowu ogarnia mnie senność nie do pokonania. W wakacje nie było to problemem; dziś, kiedy osiem godzin dziennie przeznaczam na siedzenie w pracy, zostaje mi niewiele czasu i sił na normalne funkcjonowanie. Oczy mi się - przysięgam - zamykają same. Był jeden taki dzień, kiedy wypisywałam dokumenty prawie drzemiąc nad klawiaturą. Co jakiś czas podnosiłam powieki, poprawiałam błędy i leciałam dalej o.O
Do pierwszej wizyty kontrolnej brałam Aciprex rano, około 17-18 już korzystałam z pierwszej możliwej okazji żeby się położyć. Po kilku godzinach budził mnie R., ogarniałam się i szłam spać dalej. Po sugestii lekarki żebym spróbowała z łykaniem tabsów wieczorem, jest o tyle lepiej że mogę odpuścić sobie popołudniowy sen i do 20-21 trzymam się na własnych nogach. Wieczorem jednak brakuje mi już sił na cokolwiek - wykonywanie jakichkolwiek czynności wymaga ode mnie sporego wysiłku fizycznego. Najpierw czułam się jak po moich początkowych przygodach z antydepresantami - jakbym mieszkała w wacie cukrowej. Błogość, senność, hakuna matata. Teraz zaczynam się trochę irytować, zwłaszcza że R. też pewnie nie jest najszczęśliwszy, w końcu widzi mnie zazwyczaj kiedy wychodzę do pracy i po południu jemy razem obiad. Później odpływam.

Nie piszę tego żeby się żalić i roztkliwiać. Znajomi którzy znają temat twierdzą, że mam do tego dystans. Znajomi którzy się dowiadują, nie chcą wierzyć. Chciałam tylko nakreślić sytuację żeby usprawiedliwić swoją nieobecność na blogu - znowu. Mam sporo pomysłów na wpisy (w końcu życie pisze najlepsze scenariusze, lol), ale możliwości trochę mniej. Albo piszę w telefonie jadąc autobusem, albo w pracy - jeśli akurat nie mam co robić. Ostatnio mam sporo, czasem robię nadgodziny. Przeglądając pobieżnie wpisy na Waszych blogach zostawiałam sobie otwarte zakładki tam, gdzie chciałam się odezwać. Jak na złość, stała się światłość awaria przeglądarki - i wszystko poszło się czesać. Ale ja się w końcu ogarnę, promiś!

O, i skończyła mi się przerwa na lancz.

15 komentarzy :

  1. kurczę, jakież nasze historie są podobne.


    pisanie to autoterapia. serio. pisz, pisz, jak najwięcej. tutaj, do szuflady, po ścianach, byle pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczyłam się tego. Tej autoterapii. Pamiętniki, stary blog, sporo tego było zawsze. I najwięcej właśnie wtedy, kiedy było gorzej. Mogę się zawsze trochę poukładać i sama się dowiedzieć, o co mi chodzi od środka.

      Ściskam <3

      Usuń
  2. ...a 10 listopca w Pakistanie obchodzą Dzień Jeża?

    Proszę, nie każ mi czekać długo na swoje słowa. Ja wiem, ja wiem, że nie zawsze się wypowiadam pod postem, ja wiem, że może jestem niewdzięczną czytelnicą, ale czytam to co piszesz z niekrytą uciechą.

    Poza tym Dig ma rację - pisanie ma świetne działanie terapeutyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * a pfuuu!
      nie tylko w Pakistanie, to wręcz Światowy Dzień Jeża :D

      Usuń
    2. Pijemy za jeże!

      Zajęcówna, lejesz miód na moje serce :3
      ...i zmobilizowałaś mnie na tyle, że pisałam w autobusie w drodze do domu, pisałam w domu i jutro będziesz miała co czytać jeśli zadziała autopublikowanie!

      Usuń
    3. Co? Ktoś wołał? Jakaś impreza?

      A tak w ogóle, to ja też wiernie czekam.

      Usuń
  3. Jeżorożec.
    "jakbym mieszkała w wacie cukrowej" to idealne słowa na odbicie tego stanu. A łykanie tabsów wieczorem chyba jednak działa lepiej niż spanie cały dzień... Coś za coś, zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję że lekarka da szansę innym lekom. To się robi męczące powoli.
      Chyba że jestem jeżorożcem i po prostu zapadam powoli w sen zimowy :D

      Usuń
  4. spokojnie kochana, my sobie wiernie czekamy, a Ty smacznie śpij, ale jednocześnie staraj się pisać do nas najczęściej. dla nas i jak Diggerowa powiedziała: sama dla siebie. buziaki<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dałyście mi kopa :-) Postaram się bywać tu częściej, ale chwilowo ziewam jak hipopotam - w końcu 21:01 wybiła. :D

      Usuń
  5. Skoro śpisz po lekach mających działać aktywizująco to coś jest nie tak. A jak jest nie tak, lekarz powinien Ci je zmienić, najlepiej na takie o innym mechanizmie działania. Na rynku jest spory wybór antydepresantów i nie kosztują milionów.
    Ja sama po Citalopramie i innych SSRI spałam po 20h na dobę. Dopiero zmiana na SNRI pomogła. Swoją drogą są badania, ktore wykazują ze SSRI mają skuteczność podobną do placebo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz. Nie byłam pewna czy taka reakcja z czasem mi przejdzie, czy trzeba będzie kombinować z lekami. Mam nadzieję, że pani doktor nie uprze się przy tych z niewiadomych powodów.

      Usuń
    2. Najgorsze jest to, że to tak dłuuugo trwa bo jak nie ma efektów, trzeba poczekać te 2-3 tygodnie na docelowej dawce a dopiero potem zmienić i znowu stopniowo zwiększać dawkę.
      A czasem żeby zmienić leki najpierw trzeba zmienić lekarza...
      Życzę Ci, żebyś jak najszybciej znalazła jedno i drugie odpowiednie dla siebie :)

      Usuń
  6. Bardzo możliwe, że leki są źle dobrane. Mdłości, gorsze samopoczucie czy senność są jak najbardziej normalne na początku terapii, ale z czasem powinny minąć. Pogadaj jeszcze o tym ze swoim lekarzem.

    OdpowiedzUsuń
  7. zgadzam się z poprzednimi opiniami - pewnie leki są źle dobrane. fun fact: ja po mniejszej dawce swoich wesołych tabletek śmigałam napędzona energią (tzn w rozumieniu zdrowych ludzi po prostu normalnie, tylko ja miałam takie odczucia), a po eksperymentalnym zwiększeniu dawki zaczęły się akcje ze spaniem 12h na dobę.
    trzymam kciuki i wysyłam trochę dobrej energii :*

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka