08 stycznia, 2013

Figs&Rouge - balsam całkowicie jadalny.

Wokół balsamów od Figs&Rouge kręciłam się kilka tygodni. Nie chcąc bawić się w zakupy internetowe (dla jednego pudełeczka średnio się to opłacało), znalazłam w Warszawie aptekę mającą je w swojej ofercie i czekałam na przypływ sił pozwalający zrobić mi po pracy kilka nadprogramowych kilometrów, zamiast resztkami sił i świadomości wpakować się w autobus do domu. Chwila taka nie nastąpiła, bo z pomocą przyszła mi Obsession i jej rozdanie, w którym wygrałam niebieską puszkę z zawartością o zapachu geranium. A nawet sweet geranium.

Nie jestem wielbicielką gadżetów w stylu retro. Groszki, kokardki, i delikatne kolory to zupełnie nie moja bajka, a mimo to opakowania zaczarowały mnie od pierwszego wejrzenia. Gdybym miała się kierować wyłącznie wyglądem zewnętrznym, poza aktualnie posiadanymi balsamami już dawno byłyby u mnie Coco Vanilla, Pomegranate i Aloe&Mint. Blaszane puszki dobrze strzegą dostępu do zawartości: nie ma mowy, żeby opakowanie otworzyło się samo w otchłani damskiej torebki. Początkowo bałam się, że przy odkręcaniu połamię sobie paznokcie. Na szczęście wrażenie to szybko mija, pokrywka chodzi trochę luźniej a paznokcie i tak się połamały. Jakby tego było mało, na powierzchni balsamu wytworzył się odpowiednik kożucha na mleku: gumowa warstwa po przeciągnięciu po niej palcem rozciąga się zamiast dać się nałożyć na usta. Dopiero wydrążenie w niej otworu pozwala dostać się do Produktu Właściwego.

uparta puszka, dziura i Produkt Właściwy
Produkt Właściwy jest bardzo gęsty, nabiera się obficie i trzyma warg jak przyklejony (nie klejąc się przy tym wcale). Wyczuwalne pod palcem grudki znikają podczas aplikacji. Zazwyczaj używam go na noc, a rano budzę się bez niepożądanych skórek na miękkich, wygładzonych ustach. Na zdjęciu obok zużycie po około 2 tygodniach codziennego stosowania. Wydajność, moim zdaniem, średnia.


Do tej pory geranium nie budziło we mnie żadnych skojarzeń, może poza piosenką zespołu Ich Troje - w dzieciństwie fanka była ze mnie pierwszorzędna; pogardliwie traktowałam tych którzy pałali do Wiśniewskiego miłością dopiero po wydaniu czwartej płyty w czerwonej okładce. Mam nadzieję, że nikt z rodziny nie pamięta jak w podstawówce poryczałam się z radości, kiedy pod choinką znalazłam dwa krążki wyżej wymienionych. I że kiedyś uda mi się napisać posta nie zbaczając z tematu. Dziś geranium to dla mnie zapach niezbyt przyjemny: duszący, lekko miętowy, kojarzący się z apteką i  marudzeniem typu 'fuu, znowu piłaś z gwinta po nałożeniu tego na usta'. Sweet G. i równie sweet - ale na swój sposób - R. zdecydowanie się nie polubili. Między innymi dlatego kiedy dowiedziałam się o dniach darmowej dostawy (5h przed ich zakończeniem), weszłam na pierwszą lepszą stronę z czystej ciekawości (www.skarbiec-natury.pl) i zobaczyłam balsamy F&R przecenione na 18,60 (zadziałało samo słowo 'promocja'), długo się nie wahałam i dwa dni później na poczcie czekał na mnie wariant wiśniowo-waniliowy.



Znowu wkurzył mnie zapach. Tym razem wiedziałam mniej więcej czego mam chcę się spodziewać: słodyczy wanilii i aromatu wiśni. Dostałam eukaliptusa i smak cukierków lodowych. W mordę jeża! Cudem nie straciłam cierpliwości i planuję jeszcze co najmniej jedno podejście - ciekawi mnie Wild Cherry na przykład.
Co mnie dziwi, to zupełnie inna konsystencja produktu. Nie trzeba go wydłubywać jak w poprzednim przypadku; zachowuje się i wygląda jak wazelina, wystarczy więc przejechać palcem po powierzchni, żeby balsam lekko się stopił i w znacznie mniejszej ilości powędrował na usta. Obecności gumowej warstwy nie stwierdziłam. Dzięki temu nie zużywa się tak szybko jak jego niebieski odpowiednik; chociaż wytrzymuje na skórze trochę krócej i zostaje bardziej na powierzchni zamiast w nią wsiąkać, końcowy efekt jest taki sam.

Czy kupię ponownie? Nie wiem. Do zużycia mam trzy masła Nivei i kilka sztyftów, do tej pory moją uwagę może zwrócić równie dobry produkt w trochę korzystniejszej cenie. Z drugiej strony, pozostałe opcje kuszą i nawołują do spróbowania.
Pewnie ulegnę.


*W tym miejscu chciałabym pozdrowić Pana Rafała który własnoręcznie podpisał się na kartce 'Paczkę dla Ciebie pakował...' i dorzucił mi kilka próbek do koperty. Skarbiec Natury, plus dla Was za to i za super szybką dostawę!

16 komentarzy :

  1. fajnie fajnie. ja wiem jak to jest nie wiedzieć czego się spodziewać i chcieć więcej. na podobnej zasadzie zamierzam kupić duży tangle teezer.
    mam katar umieram.

    a tak w ogóle to w kwestii produktów do ust ostatnio moim ulubieńcem jest niebieska pomadka bebe. konsystencja omg cudowna. mam też trzydzieści innych sztyftów, ale bebe ma najlepszą konsystencję ever.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bebe kojarzy mi się z dzieciństwem, była jeszcze bardzo słabo dostępna w Polsce a ja miałam cudem zdobyty egzemplarz pachnący budyniem waniliowym. Omnomnom, zatęskniłam. Już wiem co sobie dziś kupię błąkając się po galerii mokotów w oczekiwaniu na rozmowę.

      Usuń
    2. Trzymamy kciuki za rozmowę.

      Usuń
    3. Zamiast zabrać się na zakupy, Mężczyzn zabrał mnie na makflary. Bebe na razie nieobecna.

      Usuń
  2. Fantastycznie, że wygrałaś [dlaczego ja znowu nie wiem, co się na świecie dzieje??]

    ...ale jak wanilię z wiśnią przetłumaczyć na eukaliptus i cukierki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postanowiłam się pochwalić przy okazji chwalenia produktu^^

      Może to po mandaryńsku?

      Usuń
  3. ja mam balsam do ust pomarańczowy cukierek od lawendowej farmy i upaja mnie jego zapach (bo smaku raczej nie ma). pachnie najprawdziwszymi pomarańczami. no i zaaplikowany na noc również sprawia, że rano nie ma skórek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam je przy okazji ślinienia się do mydełek, a wcześniej u Idalii albo Atqi. Zachęcająco wyglądają, nie powiem!

      Usuń
    2. No to teraz już przepadłam. W tym roku na pewno zrobię zamówienie z LF!

      Usuń
  4. Ale czemu Ty chcesz pisać posty bez dygresji? Głupi pomysł :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mam zmienić zdanie pod delikatnym słomkowym naciskiem? :>

      Usuń
  5. O matko, mam już górę balsamów do ust i dziękuję, że nie widzę ich nigdzie w sklepie, bo wyszłabym z kompletem zapachów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po podsumowaniu ilości pieniędzy jaką wydałam przez ostatni miesiąc 'tylko na kilka lakierów i masło do ust' stwierdzam, że pora zacząć to zużywać. Mogę Cię więc powspierać w ewentualnych chwilach słabości :P

      Usuń
  6. pamiętaj, trzymaj się z dala od wersji peppermint :x

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka